sobota, 17 marca 2012

Garschong - 17-18 grudnia 2011

17. grudnia
Z samego rana wybraliśmy się do domu i miasta rodzinnego Sherry. Po drodze spotkaliśmy Oliviera wracającego z wczorajszej imprezy. Najpierw pojechaliśmy do Taitung albo Tainan(w tym co nie byliśmy w październiku:D). Miał być z nami Adi, jednak nie wstał na czas. Potem dzwonił do Sherry, że on właśnie wsiadł do pociągu do Garschong. Sherry miała nas oprowadzać po mieście na T., jednak pojechała do Garschong, żeby odebrać Adiego.

Miasto T. było małe, za to pełne świątyń. Tak, zdecydowanie, na Tajwanie częstotliwość występowania świątyń znacznie przewyższa częstotliwość występowania kościołów w Polsce. Jednak po pewnym czasie te ich świątynie wydają się już być takie same, nie chciało mi się już robić zdjęć;P

Coś niby deskorolka, ale rozkładane i bardzo wąskie na środku, poza tym jak widać nie jest to płaska deska tylko taka ruchoma, np. tu widać, że lewa noga Zu bardziej naciska na piętę i w tę stronę pochylona jest ta część deskorolki, a druga część jest na palcach.

Trafiłyśmy na jakiś festyn, był człowiek, który co chwilę zmieniał kolor twarzy/maski. Wyglądał mało przyjemnie, stąd nasze miny:P

Wieczorem w domu Sherry(chyba z 5-piętrowym) graliśmy w Madzionga i pilismy coś, co widać w tych kubeczkach. Bardzo specyficzne, nie do końca nam smakowało:)
18. grudnia

Zwiedzanie kompleksu świątyń nad wielkim jeziorem w Garschong. Wejście do światyni przez paszczę ogromnego smoka, wyjście przez paszczę tygrysa.




widok z wieży smoka na wieżę tygrysa
spojrzenie w dół

kręta droga do świątyni, wciąż widok z wieży smoka


widok z wieży smoka tym razem na jezioro; od lewej Lin, Iris, Tina
Bogini na dachu świątyni. Do świątyni znowu wchodziło się przez głowę smoka(widać tu jego część), a wychodziło się jego ogonem:D


kolejna świątynia zawierała w sobie skałkę, na którą wspinały się żółwie


żółwie na kupce
 
Co ma smok w środku
co ma smok w środku- druga część ściany 2
Prawdziwe wejście smoka "od środka"
Wyjście ogonem smoka- tutejszy dekalog?

Będąc mniej więcej w środku brzucha smoka można było wyjść na zewnątrz na piękny most, na końcu jest specjalna budowla, gdzie składano ofiary i wierzono, że bogowie wchodzą/wychodzą z wody

widok na pierwszą przedstawianą tu na blogu świątynię z tarasu na wodzie


Niedzielne popołudnie w restauracji nad wodą. Cieplutko, przyjemnie. Wszystko pozamykane, klientów podobno brak. Gdyby takie coś było nad Wisłą...
Hello Kitty na okładce tutejszego Elle
Autobusy na Tajwanie, mieliśmy na pokładzie stewardessę i serwowane jedzenie..

niedziela, 15 stycznia 2012

Przerwa

Jestem w trakcie szalonego Asian trip, dlatego nie mam czasu na bloga, poza tym ze względu na wcześniejsze zakończenie semestru na uczelni muszę jeszcze walczyć z pisaniem raportów..

Na koniec grudnia byłam w słonecznym Garshong w domu mojej współlokatorki Sherry. Potem tydzień w Taipei, m.in. w Hotsprings. A potem dzień w Manili jako przesiadka do HK, po 4 dniach lot do Shanghaju, aż wreszcie mroźny Pekin. W Chinach nie miałam dostępu do swojego bloga, a teraz jestem już znowu na Filipinach, czekamy razem z Tomkiem na lot na Palawan- zachodnia część Filipin, reklamowana jako raj na ziemi, plaże, słońce, powyżej temperatura powyżej 30 stopni( co po -10 stopniowym Pekinie jest dla mnie dosyć dużym szokiem). Jak na razie nie zatrzymaliśmy się w ani jednym hotelu/hostelu, nocujemy u znajomych bądź couchsurferów. Podsumowując: jestem pod wrażeniem Szanghaju, rozczarowana Pekinem, nic nadzwyczajnego w HK(wieżowce, ale według mnie Singapur lepszy).  A już za tydzień z hakiem powrót do Polski!:)))

poniedziałek, 19 grudnia 2011

14-16 grudnia

Zrobiło się strasznie zimno, tak, że w pokoju siedzę w czapce i rękawiczkach, non stop jestem chora, zdarzyło mi się już spać w kurtce zimowej(nie ma tu ogrzewania). Ale w środę kiedy się obudziłam, a miałam mieć prezentację, to miałam straszne zawroty głowy, także te 3 dni nie były zbyt kolorowe. W czwartek dowiedziałam się, że nie mam egzaminu końcowego z Services Marketing, więc od razu odżyłam, byłam z moim buddim w tajskiej restauracji. W piątek wieczorem mieliśmy imprezę pożegnalną. Niektórzy mocno to świętowali: jeden z Włochów wdrapał się na drzewo, niestety gałąź się złamała i spadł, z kolei kolega ze Szwecji porozsypywał czekoladę w 7 eleven, przewrócił choinkę etc....
śnieżynki z imprezy pożegnalnej

12-13 grudnia 2011

12 grudnia

widok na ulicę, na której jest agencja turystyczna
Próbowałam załatwić wizę do Chin na Tajwanie. Jako, że Polska nie ma tu ani konsulatu ani ambasady(bo uznajemy Chiny, więc nie możemy jednocześnie uznawać niepodległości Tajwanu) to taką wizę można uzyskać jedynie w agencjach turystycznych. Wybrałam się do tego biura: http://www.sttvisa.com

fragment cennika z agencji
Pomijając fakt, że Polacy muszą płacić ok. 200zł więcej za wizę niż inni obywatele UE, to jeszcze wyniknęły pewne nieścisłości..Kiedy klikniemy na stronie listę krajów ze "szczególną ceną" i wyszukamy Polskę, mamy cenę 5300 za single entry visa, 6 dni czekania. Taką właśnie chciałam uzyskać. Kiedy przyszłam do biura zarządali ceny wyższej(zaczęłam negocjować, aż mnie wysłali do szefa, generalnie padła np. kwota 1000zł). Zasłaniali się różnymi argumentami, które kolejno zbijałam, ale w końcu padło, że mam zapłacić 700zł. To równowartość biletu do Hong Kongu, gdzie i tak zamierzam się wybrać i gdzie już jest polski konsulat, dlatego podziękowałam. W biurze był jeden Tajwańczyk, który studiował w Niemczech i miał współlokatora z Polski, próbował mi pomóc i znaleźć inną agencję. Inny jeszcze Tajwańczyk powiedział, że wybierze się jutro ze mną do Immigration Office, żebym dostała ARC(czyli dowód osobisty).

takie coś widziałam w jednej z przymierzalni, zastanawiałam się co to, jednak poziom angielskiego ekspedientek nie pozwolił na uzyskanie tej informacji

13 grudnia
Tajwańczycy, którzy byli ze mną w Immigration Office, oczywiście nic się nie udało załatwić...

moje ostatnie lekcje tańca rumby i chacha
zdjęcie z moim Laoszy, dostałam A+ czyli 5,5!
Poniżej wstawiam jeden z filmików. Choć na koniec mój partner się pomylił(układ, który poznaliśmy dopiero na ostatniej lekcji, więc i tak super, że nam się udało zatańczyć), to ten filmik nam najbardziej się podobał:D

niedziela, 18 grudnia 2011

6-11 grudnia 2011


6 grudnia

Lunch z Tiną Iris, Lin, Zsushą i Lee Ann-makaron bez zupy w  naszym ulubionym "Noodle Place"(wyjeżdża się przez Back Gate, po przejściu przez zebrę skręt w lewo, a potem pierwsza w prawo(przy Starbucksie) i daleko daleko daleko, restauracja jest po lewej stronie.
7 grudnia
lunch w restauracji Szabu Szabu typu Hot Pot(All you can eat za 40zł, przychodzili kelnerzy i gotowali na naszych oczach)
było nas tam trochę..od lewej Sherry(Tajwan), Tina(Dania), Michael(Szwajcaria), ?-Austria, ja, Iris(Niemcy), Tobi(Szwajcaria), Esben(Dania), Lin(Niemcy)


Odwiedziny Chana, którego poznałam w Singapurze- miał lot do Kanady przez Tajpej, więc  spotkaliśmy się w trakcie jego przesiadki:)



8 grudnia

Poszłam na jego wykład, dostałam jedzonko i herbatkę. Niestety wykład  był po chińsku, więc czmychnęłam.

9 grudnia
Jedna z kafejek-po złożeniu zamówienia dostaje się taki dysk. Kiedy się zaświeci tzn., że danie jest już gotowe do odebrania:)
darmowe zaproszenie dla 2 osób(na imprezę wartą 120zł/osobę), które dostałam tańcząc w Spark w trakcie imprezy pożegnalnej Panasia- trzeba było wykorzystać!

tylko dziewczyny na scenie PRÓBOWAŁY tańczyć
nie było gdzie zostawić ubrań, w środku jak przyszliśmy to wszyscy stali, nikt się nie bawił, alkohol diabelnie drogi. Kiedy podrygiwałam razem Sophiephie(Niemka przefarbowana na blond), podszedł do nas jeden z managerów Spark i dał nam opaski do strefy VIP. Próbowałyśmy jeszcze wkręcić tam inne osoby, ale nie chcieli a)facetów b)Dziewczyn azjatyckich(czyli np. Celine z Francji, ale o skośnych oczach już nie mogła wejść). Suma sumarum dołączyła do nas tylko Manon z Francji. W strefie VIP było mnóstwo rosyjskich modelek i biznesmenów. Dostałyśmy zaproszenie na obiad następnego dnia, ja już nie poszłam:)

10 grudnia
Kręcenie teledysku "We are the world", nadal nie wiem, kto to organizował, ale cyknęłam to zdjęcie

dziewczyna w czerwonym szaliku nie odstępowała mnie na krok, wyszła na metro, dała  mi kanapkę, potem było darmowe jedzenie, jeszcze potem dzwoniła kilka razy..hmm

11 grudnia
Potrzeba matką wynalazków- trampki dodające 5cm do wzrostu(noga jest na wysokości czerwonej  nitki)
Taipei 101 w nocy w chmurach

poniedziałek, 5 grudnia 2011

5 grudnia 2011- Wesley

Z samego rańca spotkałam się z Wesleyem- z urodzenia Tajwańczyk, mieszkający w RPA, a studiujący w Australii- którego poznałam w trakcie lipcowej LSS. Dużo rozmawialiśmy i zrobiliśmy kilka fajnych zdjęć z pozdrowieniami dla znajomych

przygotowuję napis

Wesley też
pozdrowienia dla LSS( na kartce napisaliśmy cześć po chińsku i polsku oraz podpisaliśmy się w 2 wersjach językowych:)

Specjalne pozdrowienia dla naszych najbliższych przyjaciół z LSS

Wieczorem byłam na klubie gotowania, była zaproszona tutejsza mistrzyni kucharzenia. Na zdjęciu widać fragment tradycyjnej chińskiej zupki. Ciemniejszy kawałek to ostryga a jaśniejszy- jelito z wieprza. Nie byłam w stanie zjeść:P

Nie wiem czy wcześniej poruszałam ten temat, mianowicie- niesamowicie podoba mi się sposób zamknięcia sprzedawanych napojów tutaj. Wszystkie kubki po przygotowaniu są wkładane do specjalnego urządzenia, które zabezpiecza kubek folią. Dzięki temu można taki kubek wrzucić do rowerowego koszyka, spokojnie przyjechać do domu i wtedy się napić. Tej folii się nie odrywa: po prostu trzeba w nią wbić z zamachem słomkę:) Najlepiej się wbija, kiedy górny koniec słomki przykryjemy palcem




sobota, 3 grudnia 2011

1-4 grudnia 2011

Wciąż walczę z chińskim, czasem jest tak, że widzę jakiś znak i już myślę, że go znam, a tu..klapa:P Podam tylko jeden przykład z wielu:

找 <=zhǎo=reszta;   =ja=>

Poza tym zrobiło się strasznie zimno. W środę było jeszcze 29 stopni, a w czwartek już 15:P Temperatura odczuwalna- około 0, ze względu na bardzo wysoką wilgotność. Czasami jest tak, że zakładam jakąś bluzkę i czuję, jakby ją prosto z prania wyciągnąć..Moja współlokatorka trzyma w szafie takie specjalne pudełka, które pochłaniają wilgoć(5 sztuk!)!
pudełka do szafy- anty wilgoć:P

Jest jednak coś pozytywnego. Na Tajwanie chyba zaczął się sezon truskawkowy, bo wszędzie teraz sprzedają truskawki i soki truskawkowe:))) 5zł za kubek

W piątek wybrałam się na urodziny Iana, którego poznałam na PanasiaMUN. Zajeliśmy cały bar (było nas 50 osób).

zwesternizowana Tajwanka, ja i kolega z Monachium

z jubilatem

z Evą z południowych Niemiec(nie, nie z Monachium!)

Dziś(niedziela) nie wiem co się dzieje, ale za oknem ktoś cały czas bębni jakieś klasyczne utwory, non stop te same(główny instrument- trąbki). Jak tu się uczyć..