Obudziłam się o 11-stej i dowiedziałam się, że za 15minut jest wyjazd na plażę. Szybko się spakowałam i pojechałam razem z 6 innymi osobami. Dojazd metrem na dworzec główny, a potem pociąg za 10,1zł, podróż- 1,5h. Byliśmy w Daxi na surfowaniu. Zapłaciłam 50zł(od 14-stej do około 18-stej), a nie dość, że dostałam sprzęt, ubranie, byliśmy wożeni na dwie plaże to jeszcze instruktor cały czas pływał z nami. Było parę chwil grozy- na pierwszej plaży fale były naprawdę duże. Nie byłam w stanie utrzymać się w wodzie stojąc, poza tym 2 razy przekoziołkowałam pod wodą, tak, że nie wiedziałam, gdzie jest dno, a gdzie powietrze. Z kolei Francuzka Manun rozcięła sobie brew..Na szczęście instruktor zmienił plażę, i potem było już tylko lepiej! Niestety, jeszcze nie umiem surfować stojąc na desce, ale kilka razy udało mi się dopłynąć aż do samego brzegu w przysiadzie! Daxi na pierwszy rzut oka to malutka wioseczka. Ale są 2 restauracje ze świeżymi(bo z akwarium) owocami morza. Krewetki były boskie, bardzo, bardzo mi smakowały- cały obiad za 10zł.
|
My, dechy i piasek szaro-czarny |
Muszę jeszcze coś dodać. Wieczorem o 23 do naszego akademika wpadł mój buddy- Urban z ciastkiem urodzinowym. Dołączyła Sherry i rozmawialiśmy do 1 w nocy:)
|
Mój torcik:) Urban zapamiętał, że w Europie nie pyta się kobiet o wiek,
dlatego świeczka w kształcie znaku zapytania:)
Przy zdmuchiwaniu świeczek można pomyśleć aż o 3 życzeniach-
niestety dowiedziałam się o tym już po zdmuchnięciu świeczki:/ |
|
Sto lat w lobby- najlepsze:))) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz